środa, 31 grudnia 2008

gitarowo

No i w końcu zakupiłem sobie gitarkę elektryczną jedno z moich dwóch, trzech marzeń zostało spełnione, reszta niech spoczywa w cichych zakamarkach moich snów...

To co tu widzicie to epiphone SG Special Edidion/BK z certyfikatem jakości Gibsona wyprodukowana w Indonezji standardowe dwa hummbuckery(czy jakoś tak) korpus mahoń. Obok stoi 15watowy piecyk od mało znanej lecz żyjącej ponad 42lata firmy Kustom, pięknie gra nie ma zbyt czystego dźwięku i bardzo dobrze, zapowiada się długa zabawa :)

wtorek, 30 grudnia 2008

Problemy polskiej Prasy

O problemach polskiej prasy można usłyszeć i przeczytać wszędzie. Nasze gazety drukują coraz mniej ciekawe artykuły by przyciągnąć uwagę właściwie, kogo? W opłakanym stanie są także gazety w internecie np. Gazeta.pl prezentuje niszową klasę E-gazety a wiadomości które z niej można wyczytać są niemalże bezsensowne, ot, dziś widziałem artykuł jak pewien redaktor podjął się jakże ważnego tematu „pościg policyjny za ferrari pędzącym 200km/h” rozumiem redaktora że w Polsce ferrari i inne „markowe” samochody są rzadkością ale czy jest sens by pisać o tym w gazetach?
Powrócę teraz do gazet papierowych. Kompletną porażką są dla mnie przypisy z boku by „zająć trochę miejsca” i to co możemy zaobserwować w fakcie: rozbierane sesje. Rozumiem że gazeta np: Fakt jest nastawiona na odbiór do męskiej części społeczeństwa który funduje nam mężczyzną „gorące fakty”. Zadajmy sobie pytanie po co ten cały kicz i brak rzeczowych informacji o tym co naprawdę ważne. Kolejnym przykładem poziomu poniżej bruku jest gazeta o plotkach w internecie o nazwie Deser.pl która współpracuje z gazeta.pl, portal ów daje nam takie newsy jak „jakie stringi miała doda” czy „śmieszne zdjęcie” tylko dlatego że takie tematy są popularne? Ale dla kogo?
Oczywiście nie brakuje informacji zwykłych, potrzebnych. Jednak dziennikarskie błoto jest zwykle wywlekane na pierwsze strony hmm? Życia?
Mimo wszystko, gazeta to w moim przekonaniu: Poważne pismo o Poważnych sprawach dla ludzi którzy kupują je by dowiedzieć się czegoś naprawdę Ważnego a nie jak nam to przystało, steku bzdur.

czwartek, 25 grudnia 2008

Wybiegając w mózg...

Mózg jako nasza „jednostka centralna” posiada ogromną „moc obliczeniową” która pozwala odbierać różne bodźce np: ból, smak, czucie w kończynach itd. Rozważając postęp naukowy i to że wykorzystujemy zaledwie 7(?)% naszej „mocy obliczeniowej” stwarza pewną perspektywę niedalekiej przyszłości. Wybiegając tak w przyszłość zastanawiać się zacząłem nad rozwojem sztuki np: malarstwa. W którym w przyszłości farby będą przeżytkiem a obrazy cyfrowe „malowane mózgiem” będą na etapie monopolizacji rynku sztuki. Chodzi mi o taką akcję-reakcję z mózgiem jak akcje-reakcje z pędzlem dłonią i percepcją, rozwiązaniem takim może być specjalny hełm/okulary które są połączone za pomocą fal neuronowych z mózgiem tak aby człowiek który myśli np o wschodzącym słońcu urządzenie „malowało” by zgodnie z wytycznymi wyobraźni i tego jak my byśmy to widzieli, zapewne arcydzieła byłyby na miarę Picassa spędzając zaledwie parę minut na porządkowaniu każdej myśli związanej z obrazem i tak przez fale neuronowe nasz mózg by odpowiadał na pytanie brzmiące „bip”- „pip” i przez niezliczone milionów razy w nanosekundach generowałby się obraz na specjalnej palecie obrazu myśli...
Jak by wyglądały komputery? Bylibyśmy nimi sami? Podłączalibyśmy się do „monitora” i wszystko byśmy robili za pomocą myśli nawet w stanie spoczynku można ustawić by mózg „odtwarzał” nam daną sekwencję audio dzięki której jak powszechnie wiadomo lepiej zasypiamy i wyłączałaby się w momencie ewidentnego spoczynku ciała. Zastanawiają mnie też same „ekrany” czy będą to nadal wyświetlane kolory na jakiejś płaszczyźnie czy hologramy o wysokiej rozdzielczości które często widzimy w filmach sci-fi. Technologia elektryczna to tak rozwinięte pojęcie nauki że nawet w przyszłości ludzie będą odbiegać w przyszłość snując domysły jak będzie wyglądał świat czy bronie np zamiast kul będą miały pociski plazmowe lub jonowe, czy samo...loty będą latały w powietrzu czy tez w kosmosie podróżując z prędkością 10x większą od prędkości światła... Wszystko to jeden wielki domysł który rozwiązanie znajdzie na pewno za kilkadziesiąt-kilkaset lat. Najbardziej mnie zastanawia czy kluczem do nieśmiertelności będzie sztuczna inteligencja, poprzez wgranie swojego charakteru,wspomnień,przyzwyczajeń będziemy „żyć” w „ciele” cyborga nie wiem, przekonamy się... Kiedyś.

czwartek, 18 grudnia 2008

urodzinowo chujowo

Urodzinowo chujowo bo cała wódka wypita(poza tą jedną co to się stłukła)
Ogółem impreza się udała(?) i oczywiście zrobiłem z siebie pośmiewisko na parkiecie :P


Lista prezentów:

bukiet kondonów, są fajne i się zginają :D mmmm

flaszka(wypita)
coś tam ciemnego stłuczone
Finlandia grejpfrutowa czeka na noc ze mną i staruszkiem(tatą)
czekolada zjedzona w szkole :P
kufel
wypalona paczka fajek
dużo dobrego humoru

...



aaaa zapomniałem powiedzieć że oświadczyłem się Adzie :D

spadam, cya

sobota, 13 grudnia 2008

przez szybę

Patrzę na ludzi ukrytych pod materiałem swoich kapturów chodzących w pełnym słońcu w płaszczach krzyczących tak cicho że nie mogę ich usłyszeć. Wędrując po mieście z moim małym notatnikiem(głową) zanotowałem pewną sentencję:
"Czy warto żyć kiedy wokół same trupy" Rozglądając się po pustych ulicach spostrzegam tylko twarze, starszych ludzi za ich starymi oknami, patrzących na mnie i niemalże płaczących swymi oczami tak, pustymi. Te pomarszczone twarze gdzie każda zmarszczka to tona nerwów i cierpienia, oczekiwania kiedy w końcu i modlenia się do sennych koszmarów by w końcu ich wyczerpały, by mogli odejść bez bólu, we śnie. Patrzę i niemalże płaczę, chęć krzyku wzbiera i w końcu tylko jęczę cicho

"kiedy będę stary, zabijcie mnie, nie chcę być taki jak oni"

Święta

Święta. Okres w którym wszyscy ludzie składają sobie życzenia które są jedynie motywowane tym że po nich dostajemy prezenty, przeważnie oczekując pieniędzy, z góry zamówionej u najbliższych rzeczy. Święta są okresem co prawda radosnym i pełnym „rodzinnej atmosfery” która naciągana jest jak guma z kondona która w końcu po którymś razie musi pęknąć, czas pełen wazeliny wkładanej w dupę najbliższym i smarowania sobie tyłka kilogramami tłustych potraw. Czy w ogóle w dzisiejszych czasach święta kojarzą się nam z... Rodziną, Miłością, Wspólną stratą czasu na robieniu czegoś miłego z najbliższymi?

Zapewne ludzie daty starszej powiedzmy 80-90 letni, powiedzą, wymruczą lub będą gestykulowały że: Kiedyś święta były lepsze, dzieciom wystarczył mały samochodzik lub lalka z pobliskiego sklepu ze wszystkim. Kiedyś się cieszyliśmy tym że stać nas na choinkę i jedzenie na stole. Kiedyś cieszyliśmy się że byliśmy razem”

Ehh mimo że nie żyłem przysłowiowo „W tamtych czasach” to zawsze odczuwam jakiś brak w naszym dzisiejszym wydaniu świąt...

Teraz, zastanówmy się czego brakuje w naszych świętach.

Mi przeważnie brakuje miłości, a wam?

czwartek, 4 grudnia 2008

CKU IDŹ...

Dziś w szkole miała miejsce reakcja łańcuchowa po tym jak dwoje uczniów przyniosło wieści prosto od dyrektora brzmiące na oko tak:
Niebawem będzie dane nam przychodzić do szkoły od 14 do 21 bo CKU chce mieć lekcje od rana
Jak dla mnie to jest skandal w końcu to nasza szkoła, to cku przyszło do nas a nie my do nich, pod nosem śmierdzi mi pieniędzmi, ale to tylko moje osobiste spostrzeżenie. Tuż po ogłoszeniu komunikatu na korytarzu pod pokojem nauczycielskim dało usłyszeć się takie hasło:
CKU IDŹ W PIZDU!!
Komunikat chyba wystarczy by wyrazić niezadowolenie uczniów. Dyrektor zakazał nam iść do urzędu miasta pod groźbą że zamknie szkołę. Ręce związane? Możliwe ale czy na długo, czekamy na dalsze informacje.




Jednym zdaniem: Robią nas w chuja...

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Pozytywno-negatywnie

Dziś przechadzając się po mieście ku mojemu zaskoczeniu ktoś pamiętał że dziś mamy dzień AIDS/HIV, z tej okazji grupka młodocianych(w moim wieku) dryfowała po naszym "pięknym" placu wolności i rozdawała ulotki z kondonami, całkiem miły i praktyczny gest. Można powiedzieć że dwie pieczenie na jednym ogniu, bo i dostałem gumkę i zaoszczędziłem na niej ^^
Poza tym, ostro się wnerwiłem gdyż dowiedziałem się że dowodu nie będę miał przynajmniej do sylwestra, a dowiedziałem się z tego tekstu "Teraz dowody szybciej są robione, jakieś dwa tygodnie, może na sylwka ci się uda" miodzio co? :/

środa, 26 listopada 2008

PCK conquest

Dziś w starej remizie na ulicy Żabiej we Włocławku odbyło się wręczenie wyróżnień, medali i podziękowań za zasługi w naszej pięknej organizacji krwiopijców tzw. PCK(Polskie Centrum(?) Krwiodawstwa) na które jestem zapisany(co złego to nie ja) od niecałych dwóch lat. Całe "przedstawienie" odbyło się w ok. godzinę, wystąpili między innymi Pan Skrzypek(prezydent miasta) i jego doradca a także inni ludzie bliżej powiązani z organizacją. Wręczanie medali, podziękowań i innych było bez liku. Na koniec wystąpiły 4 dziewczęta z LMK (liceum ogólnokształcące Mikołaja Kopernika) które zaprezentowały nam swój talent muzyczny i zaśpiewały kilka piosenek które co niektórych na pewno wzruszyły...


A teraz koniec już tych dziennikarskich wywłoków powracam do mojego mniej poważnego i mniej inteligentnego stylu pisania...

Ogólnie cała uroczystość była w miarę ciekawa, pośmiałem się gdyż szedłem na całą hecę z koleżanką i panią pedagog i wydały się moje skłonności satanistyczny/psychopatyczne. Oczywiście nie brakło macanek podczas tego eventu, Magda, wiesz o czym mówię (hehehehe)
Jedzenie które wystawiono na poczęstunek było dosyć egzotyczne, nie spróbowałem oczywiście żadnej z przekąsek gdyż nie chciałem się skompromitować tym że po prostu nie wiedziałem jak to się je...

poniedziałek, 24 listopada 2008

"kawałek" z mojej dosyć skromnej prozy.

I
Spałem, marzyłem o niej, wiedziałem że przyjdzie by zabrać mnie
unikałem swego odbicia, w lustrze przepowiedni
Mówili mi wybrańcze przez boga zesłany, lecz ja nie wierzyłem w ich słowa, nie chciałem, do czasu.
Przyszło do mnie wezwanie od lorda Bonericka miałem wyruszyć na zachód gdzie słońce pierwsze daje promienie, gdzie tęcza widzi swe mienie, gdzie kobiety wstydu nie znają, by odszukać ciebie,
spokojną... śmierć

II
Lecz sumienie nie pozwalało poczuć spokoju dreszcz, gdy zamykałem oczy zawsze przypominała mi się ona, w jej objęcia ma postać wtulona, patrzyła na mnie bez oczu wzrokiem tuląc się do jej żeber obrośniętych kości patrzyłem, płakałem, marzyłem, umierałem, cieszyłem się.
Nagle obudzony głośnym prychnięciem konia, zrozumiałem, to tylko marzenia. Więc w drogę, rzekłem do Kaila, słuchając szumu wody płynącej daleko, zastanawiałem się czy dobędę jeszcze miecza? Zginę jak prawdziwy człowiek, w ogniu walki z którego się zrodziłem, z walki dobra ze złem gdzie powstaliśmy my którzy wolny wybór mają, a zatem....


III
Powóz stanął po 7 dniach podróży, ujrzałem karczmę o nazwie Zwiędniętej Róży, wstałem chwiejnym krokiem, jak po przespaniu dnia lub pięciu, śniłem znów, wszedłem do karczmy wnet powitały mnie śmiech, hałas dochodzący od stolików gdzie pełno było ludzi, pół ludzi, harpii i ta krew, przypomniałaś mi się zatrzymałem rękę na rękojeści miecza, wolno podszedłem do lady prosząc o piwo, było zimne,pieniste lecz bez smaku, zdobyłem się na zerknięcie na jedną z harpii która kusiła swoimi piersiami spragnionego rycerza, poszedł, krzyk, cisza rozległa się, ludzie dalej upajali mózgi, zataczali się, wyszedłem Kail już kończył, rzekłem, tym razem ja poprowadzę a ty chłopcze śpij, odetchnął z ulgą, a konie? Cóż, przeraziły się...


IV
O poranku 9 dnia wrzask wron rozciął spokojne niebo, spojrzałem do tyłu Kail już dzierżył swego Kirata w dłoni, spokojnie to tylko elfy, znowu polują na wrony. Czemu? Wieżą że jedna wrona to 1 rok dalszego życia, schowaj broń. Ale.. Powiedziałem schowaj wojny już nie ma... Ehh walka o górę Sarin najpiękniejsza, największa, najkrwawsza , zwycięska, wyobrażasz to sobie ? 10 Tysięcy ludzkich mieczy, kusz,włóczni, przeciw 15 tysiącom elfickich łuków i krasnoludzkich młotów i toporów, jak fale morza połyskiwaliśmy w pełnym słońcu, niczym rzeka złota,stali i oczu przemocy, trwaliśmy tak niewielu przeżyło a właściwie jeden... Ja.


V
Gdy dojechaliśmy do przedostatniego przystanku, powitano nas jak by się tego spodziewano po mieście rabusiów znane jako Vixa, unikane jak ogień poszukiwane przez wielu, okupowane przez króli w końcu zrozumieli, wynieśli się, a cech złodziejski rozrósł się jak szarańcza, to miasto obszarpane, brudne, piękne, o tym właśnie marzyłem. Kail możesz już wracać, tutaj wysiadam, weź mój ekwipunek wszystko prócz ubrania, miecza i odrobiny złota, zostaje tutaj Królowi powiedz że dotarłem na miejsce spoczynku...




VI
Następnego dnia zbudził mnie pisk świni, pomyślałem, znowu w wojsku, nie tym razem przeszedłem się do karczmy była pusta, podszedłem do barmana i spytałem jest robota? NIE... No niestety wychodząc tak jakby mimowolnie rzuciłem złotego ark'a na ladę. W wejściu stanęło dwóch osiłków o przygłupim wyrazie twarzy, nie zajęli mi długo czasu, poszedłem dalej, tym razem wstąpiłem do motelu wydałem trochę i poszedłem spać.
Znów do mnie przyszłaś kochanie? Proszę zostań na tę noc, nie pozwól mi się obudzić aż do rana, na razie nie chcę umierać więc nie będę nalegał. Przytaknęła tylko, odsunęła kaptur i zobaczyłem pustkę, pierwszy raz zobaczyłem jej oczy, czarne, bez uczucia jakby smutne z tego powodu że po raz pierwszy nie chcę umrzeć, postanowiłem, dotrę do miejsca spoczynku... Ocknąłem się, głuchy poranek zawitał przez szyby, wyszedłem bez słowa, kupiłem konia i ruszyłem na miejsce mojej śmierci...


VII
Po trzech dniach, byłem już tam, gdzie serce przestało oddychać a płuca bić gdzie poznałem śmierć i zakochałem się w niej. Byłem u stóp góry sarin... Teraz po latach wichur była ledwie jej połowa po 3 tysiącach lat, wróciłem, na górze byłem zaledwie po 3 godzinach wspinaczki, stanąłem na polu bitwy gdzie rdzewiały miecze a łuki się rozkładały, zbroję nieruszone jako święte relikwie opadały już z ciał. Położyłem się przy nim, przy elfie, moim przyjacielu, którego zabiłem, położyłem, zasnąłem.
Teraz mogę, możesz mnie wziąć ze sobą najukochańsza. Nie mogę jesteś jedynym który pragnie śmierci a umrzeć nie może, przepraszam. Więc zabije się sam i odnajdę cię kochana. Więc czyń co musisz albowiem giniesz jak bohater, za niebo cie nie wezmą lecz w piekielne otchłanie upuszczą, przepraszam. Proszę, w końcu.... blisko ciebie...

sobota, 22 listopada 2008

Gryząc się w jabłko

Post od rana, a jak. Szkoda dnia marnować spaniem mimo iż weekend. Jak co rano kłótnia ze starszym, bo w większości po to są by się na nich wyżyć nie? :)
Śniadanie zacząłem zdrowo od jabłka i filiżanki herbaty oczywiście z odrobiną miody i plasterkiem cytryny.
Tak mnie ostatnio coś dziwne natchnienia biorą to pisze o kawie nazajutrz o starych piernikach i wszystko ogółem wydaje się być w porządku.
Dziś z repertuaru tekstów punk rockowych czyli "Rise Against- Dancing for the rain" przetłumaczone na język ojczysty w pełni przeze mnie:

tracimy piękno dnia już nie potrafię szybciej pracować.
pod naciskiem zła idziemy dalej.
nie zamykaj oczu,
a co jeśli to wszystko kryje się w cieniu,
to co rożni się od gwiazd.

jeśli zatrzymam się tu czy spytasz mnie o zmianę.
to złamie nas w sobie, będziemy tańczyć aby nadszedł deszcz
pijemy z nieba go lecz on nigdy nie jest taki sam

ten świat przeszkadza lecz odległość odwdzięcza się
mamy wyznaczony punkt którego nie zniszczy nikt
(i my to wiemy i my to wiemy)

deszcz już nie pada a ogień wciąż pali nas
wszyscy bracia zmęczeni prysznic biorą w nim
śpimy głośno pod samym sklepieniem gwiazd
czy chcesz ocalić ich jak ocaliłeś nas?

jeśli zatrzymam się tu czy spytasz mnie o zmianę
to złamie nas w sobie, będziemy tańczyć aby nadszedł deszcz
pijemy z nieba go lecz on nigdy nie jest taki sam

ten świat przeszkadza lecz odległość odwdzięcza się
mamy wyznaczony punkt którego nie zniszczy nikt
i my to wiemy i my to wiemy

zraniłaś mnie mocno lecz ja wciąż oddycham
przysięgam, zasysam szorstko powietrze
nie znajdziesz nas dołujących się
lub plączących od twych kłamstw

jeśli zatrzymam się tu czy spytasz mnie o zmianę
to złamie nas w sobie, będziemy tańczyć aby nadszedł deszcz
pijemy z nieba go lecz on nigdy nie jest taki sam

ten świat przeszkadza lecz odległość odwdzięcza się
mamy wyznaczony punkt którego nie zniszczy nikt
i my to wiemy i my to wiemy

tłumaczone przez: dusieqq
piosenka : rise against-dancing for the rain
gatunek : punk rock
album: nieznany

piątek, 21 listopada 2008

początek

No testuje bloga raz.. raz... jest głos? No dobrze... Ekhm

Witam wszem i wobec na moim blogu
Blog wygląda jak wygląda, zielony bo często w wielu sprawach jestem totalnie zielony i jest to jeden z moich ulubionych kolorów. Na początek zafunduje wam łańcuszek którym zaraziła mnie moja dobra znajoma Małgosia :) Później będę opowiadał o sprawach dręczących mnie lub cieszących o ile takowe się pojawią, także będę sumiennym blogowiczem(chyba) aby nie zawieść tych czytających jak i tych którzy będą czytającymi. No dobra no to dzwonimy na nr telefonu: 666łańcuszek

1.O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?

Zaczynam wieczorem, kończę jak przeczytam

2. Gdzie czytasz?

Na kanapie, w łóżku.

3. Jeśli czytasz (na leżąco) w łóżku, to czytasz najchętniej na plecach czy na brzuchu

Jak się da.

4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?

Fantastyka, Grube tomiszcza jakiś starych powieści, młodzieżowe

5. Jaką książkę ostatnio kupiłeś?

Nocna straż-Siergiej Łukjanienko

Mój Własny Diabeł- Mike Carey

6. Co czytałeś ostatnio?

Bogowie, Honor, Ankh-Morpork- Terrego Parttcheta

7. Co czytasz aktualnie?

Kalewala- Epopeja fińska opr. Janina Porazińska

8. Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, to jakie one są?

Zwykle zapamiętuje strony a jak to nie skutkuje to zostawiam książkę otwartą na danej stronie i odwracam do góry okładką.

9. Co sądzisz o książkach do słuchania?

Nie słuchałem, więc nie wiem

10. Co sądzisz o e-bookach?

Stale je czytam, w formie jad. Na komórce.

Zgodnie z łańcuszkową tradycją wyznaczam nowe ofiary:

Szatniarka/Szantażystka Margo :)
i wielu innych którzy zapewne nie będą się w to bawić...